sobota, 1 listopada 2014

Co nowego, Kajku?

Dużo!
Staje. Przy szafkach, drzwiach, oknie.
Baa, chodzi sobie przy kanapie :) (SZOK!)
Raczkowanie to pestka - robi to od niespełna 2 miesiecy. Zaczęła dwa dni przed ukonczeniem 7 miesiecy (05.09).
Zęby: dwa. Ale jedzenie pieczywa, ciastek orkiszowych, chlupków kukurydzianych nie sprawia jej problemu.
Wczoraj nauczyla sie robić "cmoki" :)


Niesamowite jak dziecko szybko łapie od rodzeństwa.
Mloda juz probuje ukladac duplo! Hmmm??? Ponizej 10 mies.???

Cudnie czuć się jak teraz, patrząc na dwie siostry :)



wtorek, 26 sierpnia 2014

Jest!

Jest :)
Pierwszy ząb wykuł się 23.08.
Dzis wyraźnie widoczny przy roześmianej buzi Kajki :)
Na szczęście bez bólu, gorączki, płaczu, ślinienia. Jest prawie niezauważalnie.

Rozwija się szybciutko. Co dzien coś nowego. Staje już na czworaka, próbuje przemieszać, przesuwa na pupie, podciąga się na szafce :)
Zdolniacha :D

Rośnie za szybko. Juz tęsknię za maluszkiem :(



niedziela, 3 sierpnia 2014

Słownik małego człowieka C.d

"Mamo, musze sie zmecyć" - czyli dziecko chce odpocząć i iść spać.
"Mamo, chcesz popachnieć?" - czy chce powąchać :)

Cmok :*

Wakacje

Czas zacząć! Tradycyjnie nasz sweet Sopot. Jak na razie nie planowaliśmy wycieczki zagranicznej:
A) kajko jeszcze za mała
B) pogoda w Polsce jest mega!!!!
Ponieważ zawsze nas tu ciągnie, i tym razem wybraliśmy Sopot. Nasze najukochańsze miasto. Ale nie tam Monciaki i takie tam. Mimo ze jak zawsze kwaterę wybieramy dość blisko morza, to nie pchamy sie na Monciak i Molo. Wybieramy prawa stronę, od Gdańska.
Cwane bestie :) miejscówka super (mieszkanie dwupokojowe), trasa 7, dzieki czemu uniknęliśmy niewyobrazalnych korków :)
I jesteśmy. Stare miejsca (hiszpańska, Bursztyn, chili wili, pizzeria, Cico w Gdańsku na starowce) które tak lubimy. Ehhh, jak ja to uwielbiam. A dzis: w Gdansku Tour de Pologne :) fajna sprawa ;)
No i plaża :)




piątek, 27 czerwca 2014

Jak to jest z tymi bajkami...

Przychodzi taka pora w ciagu dnia, gdy Olka pyta: mamo, tato, kiedy baja?
Mowa o przyslowiowej "wieczorynce".

Olka ma 3,5 roku. Dosc wczesnie zaczęłam "zajmować" ją na kilka minut bajką, gdy potrzebowalam chwili na przygotowanie obiadu, czy na zwykle ogarniecie (Ola nie nalezała do typu śpiącego dziecka, wiec czekanie na drzemkę nie zawsze wypalało). Szybko dawała znać co lubi, a co ją w ogóle nie zajmuje. Lubiła piosenki i wpatrywała sie jak zaczarowana w m.in. Teledysk "Szybko-nie wiem kto" (latwo znalezc na YouTube) czy "bugi-ługi". Jedynym kanałem, jaki włączalismy to MiniMini. (Żadnych brutalnych, głupich bajek)
Jednak gdzies z tylu glowy tykał mi zegar: "tylko nie za dużo TV dla dziecka!" Ale co to znaczy "nie za duzo". Jedna bajka? Dwie?

Tak naprawde to bajki bardzo mi pomogły, a dokladnie to MiniMini :) dzieki temu udalo nam sie wprowadzic rytuał: kąpiel, bajka, a potem Rybka idzie spać i Ola idzie spać :) Rybka sobie spała na bańce, my czytalismy ksiazeczke i Olka zasypiala :)



Rytuał pozostał. 19:50 Olka z drugiego konca mieszkania biegnie slyszac "Kucyki Pony". Przez 20 minut nie ma z nią zadnego kontaktu, odcina sie od wszystkiego. Nawet nie mruga :)
Wzdycha cieżko na koniec i pyta: "mamo, mogę jesce jeden obcinek? Ale ostatni!" Czasem mięknę i dzieki opcji nagrywania na dekoder, włączam ktoryś z wczesniejszych odcinkow :)

Czasem rano włączymy bajkę podczas przygotowywania sniadania, no i w weekend zdarzy się, ze obejrzy wiecej :)

To jak to powinno być? Ile czasu można oddać na TV?

czwartek, 26 czerwca 2014

Babycook czy nie Babycook

No właśnie. Fanaberia czy przydatna rzecz. Obstawalam za tym pierwszym. No bo po co mi to. Jakiż to problem wrzucić do małego garnuszka warzywa, potem do bledera i gotowe. 
Aż razu pewnego pojechałam na Mazury. Znajoma zabrała Babycook. 


No i... To jest super.
Nie potrzebuje kuchni, garnków, bledera. Wszystko za pomocą małego urządzenia :) i to gotowanie na parze!
Dobra, myśle sobie, Ok. Jednak moj rozsądek krzyczał: to za drogie!!! Taki zakup to 400-500 zł, a przecież bede go używać go tylko do czasu jak Młodej ząbki wyrosną.
Wróciłam do domu i pytam wujka Googla czy jest coś innego, podobnego. Wybór mały, wręcz mierny. Jest Aventu za 300-400 zł. I jest jeszcze... Nuvita!
I uwaga: za 100 zł :)

Funkcjonuje identycznie jak Babycook. Jak na razie nie widzę różnic! 
Świetna sprawa! Polecam :)

Kolejny ważny etap

Jak każda matka rozpływam sie nad swoimi pociechami. Jak Bejde jest małe, każda zmiana jest wielkim świętem :)
Kajson zrobiła prezent w Dzień Taty i zaczęła siedzieć! 


No dla mnie bomba :) 
5,5 miesiąca, brawo!!!

środa, 4 czerwca 2014

Kiedy dzieci idą spać ...

Wyciągnęłam wiekową maszynę do szycia :) przytachałam ją od mamy z ambicjami szycia na potegę (mam wrażenie, że przychodzi to do głowy każdej mamie na macierzyńskim).
Uszyłam kilka fajnych pościeli dla dzieciaków, ale na nic poważniejszego nie miałam odwagi :(
Wczoraj przeglądając Pinterest jakoś mnie zachęciło. A co tam, spróbuje :)
Olka bardzo lubi sukienki. Taka prawdziwa dziewczynka, co za spodniach nie przepada. 
Chciałam uszyć jakaś lekka dresóweczke na ciepłe dni. Wyszperałam z szafy Dzikiego jakiś t-shirt. Wzięłam Oli jedna z sukienek. Mazak. Karta. Odrysowalam góre sukienki, by rozmiar sie zgadzał. I nożyce w ruch :) kolka cięć. Dół sukienki to po prostu odcięty dół t-shirta, bez szwów na bokach.
Najgorsza była walka z maszyna po zmianie nici. Nie wiem co robię złe. Ale cały czas dolna nić sie szarpie :( do tej pory nie mogę sobie z nią poradzić...
Po kilkugodzinnym szyciu-pruciu, szyciu-pruciu wyszło :) no i jeszcze bitwa z lamówką.
Efekt:  Sukieneczka dla Olsonka :*


PS. W tle pościel uszyta przeze mnie. Z drugiej strony jest jednolity turkus w kolorze widocznych gwiazdek - efekt świetny!


sobota, 31 maja 2014

Co się zmienia?

Zamyśliłam się. 
Przeczytałam dzis wpis na jakimś blogu a propo tego, co tak naprawdę dzieje sie po urodzeniu dziecka. 
Bo przecież chodzimy do szkoły Rodzenia, a nie do szkoły Radzenia. Bo uczymy sie, jak dziecko przewijać, ubierać... A z czym się trzeba faktycznie zmierzyć? Jakie mega trudności przed mamą? To prawda, nie wiele wiadomo.
To rzeczywiście temat mało omawiany, ale jakoś osobiście - po dwóch ciążach - to rozumiem. Bo nie da się. Nie da się opowiedzieć co to się dzieje, kiedy pojawia sie nowy człowiek.
Każda mama wie jaki to... SZOK.
Nikt nas do tego nie przygotuje.

Przy przyjściu na świat Olki pierwszy szok to poród. To masakra. Nikt nie mówi, jakie trudności czy komplikacje mogą sie wydarzyć. Jak wtedy myśli sie tylko o dziecku - nie o sobie - oby ono było zdrowe.
Kolejny szok: to szpital. Urodziłaś to radź sobie, mamo. Z karmieniem, z płaczem dziecka, kiedy nie wiesz co robić. Kiedy Ty tez placzesz...
Kiedy po porodzie nie wiesz wszystkiego o Maluszku (ja np. nie wiedziałam o złamanym obojczyku Oli przy porodzie).

Pierwsza noc w domu - to przerażenie. Przy wymiotach maleństwa nie wiesz co robic, ja chciałam wracać do szpitala.

Najtrudniejsze jednak było co innego. Coś, na co w ogóle nie byłam przygotowana. Nikt nic o tym nie mówił, nie miałam o tym pojęcia. 
To zmiana postrzegania samej siebie. Przestajesz być "JA" a stajesz sie "MAMA". Musisz zmienić myślenie o samej siebie. Jak to? Nie jesteś juz Ty jako Ty, ale jako ktoś zajmujący sie kimś innym. Zmienia sie tożsamość. Cieżko sie z tym pogodzić.
Nic tak bardzo nie wpłynęło na mnie jak to. Było cieżko. 
Nieprzespana ŻADNA NOC PRZEZ ROK, wykańczające wielogodzinne kolki, brak totalnie czasu dla siebie, nawet na chociażby umycie głowy, czy zębów rano, albo nocna walka z laktatorem. To niektóre ze wspomnień.
Teraz patrzę na to inaczej. Drugie dziecko jest inne. Spokojne i śpiące. Teraz na macierzyńskim czuje sie jak na wakacjach :)

To znaczy: że nie ma reguly. Nie każdy musi tak przeżywać trudności jak ja za pierwszym razem. Moze być "dobrze".

Ważne by mieć koło siebie wsparcie, bo Baby Blue to nie bzdury. Nie mozna tego lekceważyć. Można sie wykończyć i zapłakać totalnie. 
Pamietać trzeba, by nie wstydzić sie prosić o pomoc bliskich. By móc po prostu wyjść z domu, odetchnąć, spotkać sie ze znajomymi, juz na początku, bo to właśnie początki są najbardziej szokujące :)
No i trzeba wierzyć w siebie!





Słownik małego Człowieka

No kocham te przestawianie sylab, lub wymyślanie swoich słów! Cieżko to zapamiętać. Moze nagrywać? Czasu nie starczy. Zostaje zapisywanie.
A to dzisiejsze:
Ameluty - to oczywiście amulety z kucyków Pony, które są miłością mojej pierworodnej.
Łabaska - czyli kiełbaska, a dokładnie kabanoski. Drobiowe :)


Kajku - co nowego?

Kreweta (jak ostatnio ktoś ją nazwał) nabyła nową umiejetność :)
Dzis właśnie, walcząc ze zgrają zabawek, przewróciła sie z pleców na brzucho :)
Brawo girl!!!

A tu poniżej: sygnały w stylu : "mamo, czas na spacerówke!"

Aktywnie

Tak by sie chciało, tak wszystko dla dzieci, zeby były aktywne, brały udział w fajnych imprezach, zajęciach etc, etc. 
Zajęcia mam - powiedzmy - ogarnięte przez kozackie przedszkole Olki (rozpływam sie opowiadając o nim). Zostają wieczory, kiedy często padam na pysk, no i weekendy of course. No i co. Weekend przychodzi i trylion rzeczy do zrobienia oczywiście. Dzis powiedziałam "olać to". Pranie nie ucieknie, trawnik przeżyje, zjemy na mieście, a wyspie sie... moze w poniedziałek. 
W drogę :) no i majdan na wózek (o tak, bez samochodu tym razem). Wycieczka tramwajem na Narodowy, bo dzis przecież Piknik Naukowy! Wycieczka fajna, atrakcja dla Olki, Kajson grzecznie rozdziawia buzie i oczka w wózku i cieszy sie do pasażerów. Na Narodowym fajnie, choć jeszcze nie dla mojej pociechy. Moze za dwa-trzy lata.

Dobra, fajnie, fajnie, podróż powrotna do domku przyjema ("mamo, ja chce wcisnąć guzik"). A w domu :)
Domowa pizza! Ola cała drogę opowiadała z czym bedzie jej pizza: sos i łabaska :) Wyszło pyyysznie!!!
Godzina 18:00, dzień sie jeszcze nie kończy! Mąż z Olo na rower, ja z Kajką w auto i fruu, na plac Wilsona, gdzie ludzi zatrzęsienie, ale wypasiony plac zabaw przecież! A przy okazji imprezka jakaś :) Pan Rostowski i inni Wielcy rozmawiają sobie o ekonomii w otoczeniu słuchaczy na plastikowych krzesłach.


Takiii fajny dzień :)
Szczęśliwi wróciliśmy o 20:00.
Teraz Dzieci śpią, rodzice chillują przy lampce wina... a mama skrobie wpisy :)
Ahh, na jutro dużo planów. Taki przecież ważny dzień!

wtorek, 13 maja 2014

Mobilnie


Zapał ostygł po dwu wpisach.
Ale to przez to, ze zniechęciło mnie brak opcji wyrzucania foto z iPhone i iPad :(
Ale!!! Oto jestem :) moje szare komórki gdzieś zatrybiły i ... Jestem mobilna :D
Pobrałam całą masę aplikacji i klikam, oglądam.
To świetne, ze nawet trzymając jedna ręką smoka w buzi Kajki, druga moge skrobać na telefonie :)

Skończył skrzat 4 mies, ja z coraz większym przerażeniem patrzę na kalendarz. Jezu słodki, zaraz pół roku, zaraz rok i... Dupa. Oj, niech ten czas zwolni...

Wracając do codzienności, siedzimy w domu we trzy. Olson miała gile wiec "bye bye" przedszkole na dwa dni, no bo jutro musi byc zdrowa! Wycieczka na Farmę Iluzji :)


Tymczasem na kanapie w salonie mamy bazę, gdzie jest wszystko, co potrzebne, wręcz niezbędne: kucyki pony, księżniczki, mazaki i kredki, temperowka, kolorowanka, pluszaki...

piątek, 28 marca 2014

Bosko

Otwarte dwa skrzydła okienne na taras. Słońce wpada do salonu. Swieze kwiaty w wazonie z targu tuz obok (Pani zawewniała że dziś cięte). Dziecię drzemie na tarasie juz trzecią godzine :) - az nie moge sie nadziwic. Tym bardziej, ze dzis znow noc przespana (no, prawie bo pobodka o 4:45). Bosko tak poleniuchowac sącząc kawe :) Spacer zaliczony i plotki z Agu. Pieknie dzis. A wieczor babski sie szykuje. Zostawiam dom i lece na koncert Rodrigueza! WOW!




czwartek, 27 marca 2014

Kajku

Bąbelas (jak nazywa ją Olson) przespała pierwszą całą noc. SZOK! i w końcu załapała chwytanie :) Grube minuty łomotała Zośkę (gumową żyrafę) piąchą po głowie z zaciśniętą buzią, aż wreszcie chwyciła długą szyję :) DUMA Aaaa, że też! I głowkę Dziecię podnosi! Też dzis nabyta umiejetnosc :)

Dudu

Pzekopałam każdy kąt i każde pudło w domu. Nic. Przepadł kochany Dudu. Minęło 2 tygodnie od kiedy (zdaje mi się) że go widziałam. Młoda o dziwo szybko znalazła zamiennik w postaci długouchego królika i recznie uszytego brzydkiego, rózowego misia. A Dudu był "tym pierwszym". No cóż, 3-letnia miłość chyba się bezboleśnie skończyła :) Mam cichą nadzieję, że został bidulek u babci "Nanusi" i czeka aż go ktoś znajdzie. Kurde, chyba to ja za nim tesknię najbardziej...