sobota, 31 maja 2014

Co się zmienia?

Zamyśliłam się. 
Przeczytałam dzis wpis na jakimś blogu a propo tego, co tak naprawdę dzieje sie po urodzeniu dziecka. 
Bo przecież chodzimy do szkoły Rodzenia, a nie do szkoły Radzenia. Bo uczymy sie, jak dziecko przewijać, ubierać... A z czym się trzeba faktycznie zmierzyć? Jakie mega trudności przed mamą? To prawda, nie wiele wiadomo.
To rzeczywiście temat mało omawiany, ale jakoś osobiście - po dwóch ciążach - to rozumiem. Bo nie da się. Nie da się opowiedzieć co to się dzieje, kiedy pojawia sie nowy człowiek.
Każda mama wie jaki to... SZOK.
Nikt nas do tego nie przygotuje.

Przy przyjściu na świat Olki pierwszy szok to poród. To masakra. Nikt nie mówi, jakie trudności czy komplikacje mogą sie wydarzyć. Jak wtedy myśli sie tylko o dziecku - nie o sobie - oby ono było zdrowe.
Kolejny szok: to szpital. Urodziłaś to radź sobie, mamo. Z karmieniem, z płaczem dziecka, kiedy nie wiesz co robić. Kiedy Ty tez placzesz...
Kiedy po porodzie nie wiesz wszystkiego o Maluszku (ja np. nie wiedziałam o złamanym obojczyku Oli przy porodzie).

Pierwsza noc w domu - to przerażenie. Przy wymiotach maleństwa nie wiesz co robic, ja chciałam wracać do szpitala.

Najtrudniejsze jednak było co innego. Coś, na co w ogóle nie byłam przygotowana. Nikt nic o tym nie mówił, nie miałam o tym pojęcia. 
To zmiana postrzegania samej siebie. Przestajesz być "JA" a stajesz sie "MAMA". Musisz zmienić myślenie o samej siebie. Jak to? Nie jesteś juz Ty jako Ty, ale jako ktoś zajmujący sie kimś innym. Zmienia sie tożsamość. Cieżko sie z tym pogodzić.
Nic tak bardzo nie wpłynęło na mnie jak to. Było cieżko. 
Nieprzespana ŻADNA NOC PRZEZ ROK, wykańczające wielogodzinne kolki, brak totalnie czasu dla siebie, nawet na chociażby umycie głowy, czy zębów rano, albo nocna walka z laktatorem. To niektóre ze wspomnień.
Teraz patrzę na to inaczej. Drugie dziecko jest inne. Spokojne i śpiące. Teraz na macierzyńskim czuje sie jak na wakacjach :)

To znaczy: że nie ma reguly. Nie każdy musi tak przeżywać trudności jak ja za pierwszym razem. Moze być "dobrze".

Ważne by mieć koło siebie wsparcie, bo Baby Blue to nie bzdury. Nie mozna tego lekceważyć. Można sie wykończyć i zapłakać totalnie. 
Pamietać trzeba, by nie wstydzić sie prosić o pomoc bliskich. By móc po prostu wyjść z domu, odetchnąć, spotkać sie ze znajomymi, juz na początku, bo to właśnie początki są najbardziej szokujące :)
No i trzeba wierzyć w siebie!





Słownik małego Człowieka

No kocham te przestawianie sylab, lub wymyślanie swoich słów! Cieżko to zapamiętać. Moze nagrywać? Czasu nie starczy. Zostaje zapisywanie.
A to dzisiejsze:
Ameluty - to oczywiście amulety z kucyków Pony, które są miłością mojej pierworodnej.
Łabaska - czyli kiełbaska, a dokładnie kabanoski. Drobiowe :)


Kajku - co nowego?

Kreweta (jak ostatnio ktoś ją nazwał) nabyła nową umiejetność :)
Dzis właśnie, walcząc ze zgrają zabawek, przewróciła sie z pleców na brzucho :)
Brawo girl!!!

A tu poniżej: sygnały w stylu : "mamo, czas na spacerówke!"

Aktywnie

Tak by sie chciało, tak wszystko dla dzieci, zeby były aktywne, brały udział w fajnych imprezach, zajęciach etc, etc. 
Zajęcia mam - powiedzmy - ogarnięte przez kozackie przedszkole Olki (rozpływam sie opowiadając o nim). Zostają wieczory, kiedy często padam na pysk, no i weekendy of course. No i co. Weekend przychodzi i trylion rzeczy do zrobienia oczywiście. Dzis powiedziałam "olać to". Pranie nie ucieknie, trawnik przeżyje, zjemy na mieście, a wyspie sie... moze w poniedziałek. 
W drogę :) no i majdan na wózek (o tak, bez samochodu tym razem). Wycieczka tramwajem na Narodowy, bo dzis przecież Piknik Naukowy! Wycieczka fajna, atrakcja dla Olki, Kajson grzecznie rozdziawia buzie i oczka w wózku i cieszy sie do pasażerów. Na Narodowym fajnie, choć jeszcze nie dla mojej pociechy. Moze za dwa-trzy lata.

Dobra, fajnie, fajnie, podróż powrotna do domku przyjema ("mamo, ja chce wcisnąć guzik"). A w domu :)
Domowa pizza! Ola cała drogę opowiadała z czym bedzie jej pizza: sos i łabaska :) Wyszło pyyysznie!!!
Godzina 18:00, dzień sie jeszcze nie kończy! Mąż z Olo na rower, ja z Kajką w auto i fruu, na plac Wilsona, gdzie ludzi zatrzęsienie, ale wypasiony plac zabaw przecież! A przy okazji imprezka jakaś :) Pan Rostowski i inni Wielcy rozmawiają sobie o ekonomii w otoczeniu słuchaczy na plastikowych krzesłach.


Takiii fajny dzień :)
Szczęśliwi wróciliśmy o 20:00.
Teraz Dzieci śpią, rodzice chillują przy lampce wina... a mama skrobie wpisy :)
Ahh, na jutro dużo planów. Taki przecież ważny dzień!

wtorek, 13 maja 2014

Mobilnie


Zapał ostygł po dwu wpisach.
Ale to przez to, ze zniechęciło mnie brak opcji wyrzucania foto z iPhone i iPad :(
Ale!!! Oto jestem :) moje szare komórki gdzieś zatrybiły i ... Jestem mobilna :D
Pobrałam całą masę aplikacji i klikam, oglądam.
To świetne, ze nawet trzymając jedna ręką smoka w buzi Kajki, druga moge skrobać na telefonie :)

Skończył skrzat 4 mies, ja z coraz większym przerażeniem patrzę na kalendarz. Jezu słodki, zaraz pół roku, zaraz rok i... Dupa. Oj, niech ten czas zwolni...

Wracając do codzienności, siedzimy w domu we trzy. Olson miała gile wiec "bye bye" przedszkole na dwa dni, no bo jutro musi byc zdrowa! Wycieczka na Farmę Iluzji :)


Tymczasem na kanapie w salonie mamy bazę, gdzie jest wszystko, co potrzebne, wręcz niezbędne: kucyki pony, księżniczki, mazaki i kredki, temperowka, kolorowanka, pluszaki...