Przeczytałam dzis wpis na jakimś blogu a propo tego, co tak naprawdę dzieje sie po urodzeniu dziecka.
Bo przecież chodzimy do szkoły Rodzenia, a nie do szkoły Radzenia. Bo uczymy sie, jak dziecko przewijać, ubierać... A z czym się trzeba faktycznie zmierzyć? Jakie mega trudności przed mamą? To prawda, nie wiele wiadomo.
To rzeczywiście temat mało omawiany, ale jakoś osobiście - po dwóch ciążach - to rozumiem. Bo nie da się. Nie da się opowiedzieć co to się dzieje, kiedy pojawia sie nowy człowiek.
Każda mama wie jaki to... SZOK.
Nikt nas do tego nie przygotuje.
Przy przyjściu na świat Olki pierwszy szok to poród. To masakra. Nikt nie mówi, jakie trudności czy komplikacje mogą sie wydarzyć. Jak wtedy myśli sie tylko o dziecku - nie o sobie - oby ono było zdrowe.
Kolejny szok: to szpital. Urodziłaś to radź sobie, mamo. Z karmieniem, z płaczem dziecka, kiedy nie wiesz co robić. Kiedy Ty tez placzesz...
Kiedy po porodzie nie wiesz wszystkiego o Maluszku (ja np. nie wiedziałam o złamanym obojczyku Oli przy porodzie).
Pierwsza noc w domu - to przerażenie. Przy wymiotach maleństwa nie wiesz co robic, ja chciałam wracać do szpitala.
Najtrudniejsze jednak było co innego. Coś, na co w ogóle nie byłam przygotowana. Nikt nic o tym nie mówił, nie miałam o tym pojęcia.
To zmiana postrzegania samej siebie. Przestajesz być "JA" a stajesz sie "MAMA". Musisz zmienić myślenie o samej siebie. Jak to? Nie jesteś juz Ty jako Ty, ale jako ktoś zajmujący sie kimś innym. Zmienia sie tożsamość. Cieżko sie z tym pogodzić.
Nic tak bardzo nie wpłynęło na mnie jak to. Było cieżko.
Nieprzespana ŻADNA NOC PRZEZ ROK, wykańczające wielogodzinne kolki, brak totalnie czasu dla siebie, nawet na chociażby umycie głowy, czy zębów rano, albo nocna walka z laktatorem. To niektóre ze wspomnień.
Teraz patrzę na to inaczej. Drugie dziecko jest inne. Spokojne i śpiące. Teraz na macierzyńskim czuje sie jak na wakacjach :)
To znaczy: że nie ma reguly. Nie każdy musi tak przeżywać trudności jak ja za pierwszym razem. Moze być "dobrze".
Ważne by mieć koło siebie wsparcie, bo Baby Blue to nie bzdury. Nie mozna tego lekceważyć. Można sie wykończyć i zapłakać totalnie.
Pamietać trzeba, by nie wstydzić sie prosić o pomoc bliskich. By móc po prostu wyjść z domu, odetchnąć, spotkać sie ze znajomymi, juz na początku, bo to właśnie początki są najbardziej szokujące :)
No i trzeba wierzyć w siebie!